Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z górnej galeryi domu, tych cudnych rycerzy... pancerze ich połyskują jak łuska rybia... na oszczepach złote granaty... z rodu wydającego królów... i tacy piękni... jak pięknymi będą w tej zbroi i w tych ozdobach Bubares i Toraks... Jak cień przy człowieku, zawsze u boku mocarza... Jakże cieszę się... jak dumną jestem, żem ich urodziła, że pod mojem okiem wzrośli ci, którzy, pierwsi z pomiędzy ludzi, Persami nie będąc, w miryadzie nieśmiertelnych zajaśnieją... Tylko... Pytyonie...
Tu tchu jej zabrakło, nowy deszcz łez z oczu popłynął i tak jak pierwszy wnet osechł. Pochyliła się, obie dłonie do piersi przycisnęła i szeptem dokończyła:
— Tylko mię boli...
Dłońmi pierś cisnąc, osunęła się na ziemię i w szacie Pytyona głowę ukryła. On, z rękoma w szerokie rękawy sukni wsuniętymi, stał chwilę nieruchomy, a Chileas, ku samemu prawie uchu jego usta przybliżając, z uśmiechem, który ich nigdy nie opuszczał — szeptał:
— Szczęście twoje wielkiem jest, Pytyonie, i na te kobiece biadania nie zważaj... Tylko te kawki i kruki... te obrzydłe kawki i kruki, które niedawno mnie nad zwłokami obrońców Miletu