Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najlżejsze i skądkolwiek pochodzące zadraśnięcie było im nieznośnem. Pochodziło zaś ono w tej chwili — jak zresztą zwykle bywało — od Artabana. Ten starzec z białą brodą i gołębiem okiem, lecz z duszą jak u młodzieńca silną, w nieugiętej postawie siedział podówczas, gdy wszyscy inni, aż ku ziemi skłaniali głowy, a gdy wydawali okrzyki zachwycenia i chwalby — milczał.
Spuszczając więc ku niemu wzrok świecący tryumfem z tym srogim uśmiechem, który mu często wargi czerwone nad białymi zębami rozchylał, Kserkses zawołał:
— Chciałbym, Artabanie, abyś teraz wypowiedział, co o wyprawie mojej i mających ją spotkać kolejach mniemasz? Nie myślę bowiem, abyś trwał jeszcze w radach, które mi objawiałeś w Suzie, i chęć mię bierze usłyszenia od ciebie rad innych. Nuże, synu Histaspa i bracie Daryusza, otwórz usta i przemów!
Jakkolwiek wielką była jego władza nad ludźmi, nie mogła jednak w głowie tego człowieka zniszczyć myśli przeciwnych jego myślom. Artaban, gdy spojrzenia wszystkich biesiadników z palącą ciekawością w nim utkwiły, spokojnie