Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzież jest mąż pani? wyrzekł nakoniec. Pamiętam, żem miał dla niego zawsze szacunek wielki, i że kiedyś wyświadczył mi przysługę, z tą delikatnością i zacnością serca, które mu są właściwe. Chciałbym uścisnąć mu rękę.
— Edward, odparła Wanda, wyjechał do X. na dni kilka, i lada chwilę oczekuję jego powrotu. Zostań pan gościem naszym na długo. Gdy wróci, zobaczy tu pana z radością, bo często z nim rozmawiamy o tobie.
August zawahał się i przesunął ręką po czole.
— Nie, wyrzekł po chwili, podnosząc twarz bardzo bladą; nie miej mi pani za złe jeśli nie zostanę długo w twym domu. Nie trzeba aby sen miniony uwyraźniał się nazbyt przed oczami człowieka, jeśli na zawsze tylko snem pozostać winien. Zmąciłby mu on jawę tak, że z żalu po nim mógłby się zmącić sam rozum.
Odjadę zaraz, i wspomnienie o tobie, o pięknej duszy twojej, o twojem zacnem życiu powiodę z sobą nazawsze czyste i światłe. Teraz uczyń mi pani jednę tylko łaskę...
Wanda patrzyła na niego wzrokiem zapytania.
— Na ostatnie i nieodwołalne pożegnanie, rzekł August, zagraj mi pani jednę z tych pieśni, które niegdyś rozpoczęły sen nasz wzajemny o sobie, i były potem snu tego ozdobą... niech ją raz jeszcze posłyszę...
Po chwili w jednym z salonów Wanda grała, a August słuchał jej muzyki, myśląc może o owych chwilach wieczornych, w których przed laty ścigał uchem te same to-