Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cami okrytemi białą mantylą, osłaniała jak zwykle przed wzrokiem profanów dwie wątpliwych wdzięków swe córy. Zielona wiodła oczami za siostrzenicą Ludwiką, przechadzającą się po salonie z młodzieńcem wyglądającym na jej konkurenta. Fjoletowa wzdychała nieznacznie spoglądając na syna, rumianego i barczystego Ignasia, który znowu siedział między piecem a fortepjanem, zdając się świadczyć przez stałe zamiłowanie tego siedliska, że piec był dla niego najpożądańszem miejscem, i że niczego więcej nie pragnął jak w ciszy i spokoju spędzić żywot w jego sąsiedztwie.
Były tam także młode panny w towarzystwie młodych mężczyzn, krążące około fortepjanu, jako około jedynego przedmiotu mogącego im dać pole popisu i tryumfu; było kilku obywateli sąsiadów ze wsi pani Rostowieckiej, spoglądających do sąsiedniego pokoju azali tam lokaje nie rozstawiają stołów do preferansa. Słowem towarzystwo było w zupełnie takim komplecie, jak przed trzema miesiącami; nie brakowało nawet starej panny o długiej twarzy i nosie koloru róży, siedzącej sztywnie i niemo, a kiwającej tylko głową na znak twierdzenia lub przeczenia; ani starego kawalera z wielką łysiną, ożywiającego kompanję umizgami strojonemi do wszystkich naraz panien, i dwuznacznemi konceptami prawionemi na ucho młodzieży.
Centrum salonu i zebrania stanowiła kanapa, na której świetniała piękna gospodyni domu, mając obok siebie amarantową damę i jej córki, a naprzeciw panów Spiry-