Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyśliźnie się z ujęcia, i znienacka ukąsi rękę któraby ją ugłaskać chciała. Gdy więc tak jest, czyliż biedne niewinne istoty mają być oddane na zagubę dla tego, że ojciec ich jest pijakiem a matka obłudnicą, i bez serca kobietą? — zdaje mi się że tak być nie powinno, a nawet jestem tego pewny — i w imię tej pewności postaram się wszelkiemi siłami usunąć na stronę rodziców, którzy być nimi nie umieją, a ratować dla społeczności kilka zagrożonych jej członków.
— Masz pan zupełną słuszność, odparła pani Starowolska. Odrzucając, jak mówisz, prawidła ekonomji, rządzisz się pan tym razem zasadami elementarnego, niemniej jednak chrześcjańskiego miłosierdzia.
Zamyśliła się, i dodała po chwili:
— Zdaje mi się że uczynię dobrze, jeśli wezmę do siebie najstarszą córkę Kuderskich, aby z niej i moja biedna Anielka miała towarzystwo. Dawno już o tem myślę że źle jest iż to dziecię hoduje się tak samotnie, ze mną tylko starą, bez odpowiedniej wiekowi swemu towarzyszki.
Na te słowa Gaczycki dziwnie się uśmiechnął.
— Przypuszczam, rzekł, że Anielka nie długo zostanie u pani.
— Jakto! przerwała pani Starowolska, pan więc trwasz w przekonaniu że ojciec jej mógłby...
— Trwam w przekonaniu łaskawa pani, że gdy się tylko dowie o wszystkiem, wróci opuszczonemu dziecku