Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tym razem brwi Augusta zsunęły się, twarz jego buchnęła na chwilę wyrazem głuchego zniecierpliwienia, oczy płomieniem zapłonęły. Nie rzekł jednak nic, tylko zacisnął zbladłe wargi i utkwił na chwilę wzrok w posadzkę.
Potem powstał zwolna uspokojony mocą woli, i przeszedł parę razy pokój.
Wtedy Anastazja pierwszy raz odwróciła oczy od ognia i zawołała ochrypłym głosem:
— Teklo! Teklo!
Weszła służąca.
— Zatocz mój fotel do sypialnego pokoju. Chcę spać.
Sługa fotel na kółkach potoczyła w stronę sypialni. Kościsty profil Anastazji przesunął się na tle płomienia, i raz jeszcze błysnęła na jej palcu złota obrączka ślubna.
— Dobranoc ci Anastazjo, rzekł zbliżając się do niej August, i podając jej rękę.
Nie podała mu swojej i nie odpowiedziała.
Jak wczoraj w przystępie głośnych wyrzutów, jęków i skarg, tak dziś była w fazie upornego, zawziętego milczenia.
August wszedł znowu do swego pokoju, gdzie czekała go lampa pod zasłoną płonąca, i biórko pełne ksiąg i papierów.
Otworzył okno i spojrzenie jego podniosło się ku pierwszemu piętru przeciwległej kamienicy.