Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie chcą. Mogłabym je tem wyżywić — ale nie chcą. A oprócz tego nie mam nic, chyba jeszcze wielki kłopot ze swoją przewróconą głową. Jestem przewróconą głową i wiem o tem doskonale. Na zegarze świata szukam godziny, której zapewne wcale niema. Czasami jednak myślę, że może jest i tylko ja dostrzedz jej nie umiem. Kiedy dowiedziałam się, że pan do miasta naszego przybywa, nadzieja, którą miałam za umarłą, zaczęła budzić się z letargu, kiedy zobaczyłam pana, obudziła się zupełnie. Poprzedziła tu pana sława wielkiego umysłu i serca. Z uściśnienia ręki, z brzmienia głosu, ze słów i z oczu, odgadłam, że nie skłamała i powiedziałam sobie: słońce wschodzi! Zamarzyłam znowu o przyjaźni serdecznej i wiernej i o tem także, że będę miała mistrza. Dlatego dziś napisałam z prośbą o godzinę rozmowy, a pisząc, myślałam: będę zupełnie szczerą! Powiem wszystko. Powiedziałam. Przy wschodzącem słońcu otwierają się w pełni korony kwiatów. Czuję głęboko szczęście, które sprawia otworzenie na oścież duszy przed kimś daleko wyższym nademnie. Naturalnie, że pan jest stokroć rozumniejszy od kobiety, która umie tylko tęsknić i szukać, ale nie umie znaleźć. Co mam czynić? Co kochać? Po co pragnąć, usiłować, choćby cierpieć, byleby zgasić ogień tęsknoty, odpędzić marę nudy i módz chwilom męki po-