Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cham.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aha! — cienkim i ostrym głosem wykrzyknęła Franka — dobrze tobie, Marcelko, tak mówić, kiedy już, jak spróchniały grzyb, zestarzałaś! W młodym wieku człowiek świata, wesołości i różnych przyjemności pożąda...
Teraz Marcela oczy, mętną wilgocią z pod opuchłych powiek świecące, od ziemi oderwała i we Frankę wlepiła:
— A wieleż, moja mileńka, tobie lat będzie?
— A trzydziesty ósmy na Gromniczną zaczął się — z widocznym triumfem odpowiedziała Franka.
Marcela głową kołysała.
— Oj, to już i nie dziecina ty, i do sorokonki (czterdziestki) tobie nie daleko. Sorok liet, babskij wiek, moja ty mileńka!
— Ot, chamskie przysłowie! Albo to prawda? Aj-ej, jakby jeszcze za mną chłopcy latali, żebym tylko zdrowa była i w takiej jamie nie mieszkała!...
Czy w tej chwili wzrok Marceli na połyskujący w kącie samowarek upadł, czy spotkał się z wiszącym na ścianie workiem z mąką lub z krupami — dość śpiesznie, niby popełnioną omyłkę naprawiając, potakiwać France zaczęła:
— Ale! Pewno! Czemu nie! Szczupleńka ty taka i delikatna, jak ta panienka, co w gorsecie chodzi, a rączki twoje, jak u dziecka, malenieczkie i oczy takie...
Wtem na podwórku Koźluków ozwały się głosy.
Franka na ławie u okna przyklękła i do mokrej szyby twarz przyłożyła. Zobaczyła Ulanę, do obórki krowę zapędzającą, czworo dzieci po trawie rozsypanych, Filipa z kosą na ramieniu, wchodzącego do chaty, i Daniłka, który, także z kosą na ramieniu, ze stojącym we wrotach równego mu wieku chłopakiem rozmawiał:
— Popatrzajcie, Marcelko — śpiesznie zaszeptała Franka — popatrzajcie, złocieńka... jaki przystojny chłopiec zrobił się z tego Daniłka...
Chłopak istotnie był ładny. W płóciennej, krótkiej kapocie, wysokich butach, z połyskującą w ostatnich światłach dnia kosą na ramieniu, wyglądał zgrabnie i wesoło. Dziewiętnasty rok zaczynał, twarz miał jak u dziewczyny gładką i złotorude włosy.
Sfałdowane policzki Marceli zatrzęsły się od cichego, filuternego śmiechu.
— Ot, dzieciuk! — wymówiła — młody, to i gładki...