Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bracia.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i oddawać usługi jaknajwiększe ziemi i ludziom. Zdaje mi się, że tym tylko sposobem osiągam cel, dla którego przyszedłem na świat. Ale są to wyniki rozmyślań bardzo samotnych, może więc błędne. Co ty, Wiktorze, myślisz o tem wszystkiem?
Mówiąc, patrzał w przestrzeń, mieniącą się cieniami drzew i mglistem światłem księżyca na nowiu. Przy ostatnich słowach dopiero obrócił twarz ku bratu i z trudnością powstrzymał się od śmiechu. Powieki Wiktora były przymknięte; dopiero na dźwięk jego imienia podniosły się i zadrgały niespokojnie, jak przestraszone ptaki. W czasie długiego przemawiania brata zaczęła go była ogarniać drzemka nieprzezwyciężona, którą jednak przezwyciężał z całej siły, chwytając nie bez trudności niektóre słowa i okresy. Teraz przetarł dłonią oczy i na to, co udało mu się usłyszeć, odpowiedział:

— Mój Zeńku, wszystko to, o czem mówiłeś, należy do księży. Niech oni tam sobie dochodzą różnych gatunków grzechów ludzkich i odgadują, co człowieka spotkać może na tamtym świecie! To teologia[1]. Ja w Pana Boga wierzę i codzień pacierz mówię, bo tak mię nauczyła matka, i weszło to już w krew i przyzwyczajenie. Ale nad rzeczami niezrozumiałemi głowy sobie nie suszę; nie mam do tego ani czasu, ani ochoty. Co zaś do śmierci, to, mój kochany, jest ona rzeczą tak nieprzyjemną, że najlepiej wcale o niej nie myśleć. Gdy przyjdzie, to cóż robić? Ale dopóki nie przychodzi, nie

  1. Nauka o Bogu.