Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wydać, mianowicie gwizdanie, czasem bardzo cienkie i przewlekłe, czasem grubsze i w drżące trele wpadające, ale zawsze głośne i nie przerywające się ani na moment. Było to zupełnie podobne do świegotania ptaszka. Kulesza jednak wiedział, iż w pokoju żadnego ptaszka nie było, i przyczynę tej szczególnej, wygwizdywanej melodyi tak dobrze znał, że już nawet nigdy nie zwracał na nią uwagi. Teraz przecież, gdy ona o słuch mu się obiła, uśmiechnął się i, swoje łożko ominąwszy, zbliżył się do drugiego, które w głębi izby u przeciwległej ściany stało. Na tem łóżku, starą watowaną kołdrą szczelnie owinięta, twardym jak kamień snem usypiała kobieta mała, szczupła, w nocnym czepku, z pod którego wychylały się gładkie pasma ciemnych włosów, z drobną twarzą o małych ustach i małym nosku, z którego to właśnie wychodziło owe zawzięte i trelujące gwizdanie. Było to stałą jej wadą, że spiąc, przez nos gwizdała. Zresztą, starą jeszcze nie będąc, utraciła już całkowicie świeżość i wdzięk młodości. Kiedy Kulesza za żonę ją brał, wesołą była i wcale nieszpetną. Teraz, mała i przedtem, twarz jej skurczyła się i bardziej jeszcze zmalała, skóra na niej stała się ciemną, grubą, czoło uwiędło i okryło się drobnemi zmarszczkami, na drobnych rękach zgrubiały i powyprężały się żyły, osiadły różne, dziwne jakieś guzy i blizny. A wszystko to stało się od pracy, zresztą wcale nie ciężkiej. Gdzie tam! jaką tam ciężką pracę kobiecina taka spełniać mogła! Ot, po prostu, od dwudziestu kilku lat stała przy olbrzymim warsztacie świata i jedno malutkie kółeczko ciągle, nieustannie, z żarliwością niezmierną obracała. Nic więcej. Lecz przytem obracaniu oblewała się cała potem i troską, i ta-to kąpiel zmyła z niej do szczętu wszystkie powaby młodości, przemieniając ją też w katarynkę, przy każdem dotknięciu rozlegającą się jękami. Kulesza jednak przez chwilę na nią popatrzał, głową potrząsł, aż nachylił się i coraz zawzię-