Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podobałam się ja jemu i on mnie podobał się odrazu, od pierwszego spojrzenia, zaraz też potem do Końców przychodzić zaczął, bo Końca i wprzódy już znał. Anulka zapraszała go, pięknie przyjmowała, bo mówiła, że na takiego ślicznego chłopca i mężatce popatrzeć miło. My też już i wiedzieliśmy o tem, co między nami jest: ja do domu nie chciałam powracać, a on do rodziców nie jechał, choć już i skończył wojskową służbę; ale nie mówił jeszcze ani słowa i ja nie mówiłam, aż tu Anulki wszystkie dzieci okropnie się pochorowały i taka bieda, taki smętek i postrach zrobił się w domu, że niech Pan Bóg broni. Wtedy ja Anulce do pomocy stanęłam, a on mnie. Snu mu nie było, jedzenia nie było, ani żadnej najmniejszej zabawy. Ciągle na nogach był, na usługach naszych, popychadłem naszem zrobił się, posłańcem, felczerem, pocieszycielem, towarzyszem. Bywało, mówię mu: niech pan choć na spacer pójdzie! — a on tylko ramionami ruszy: będzie pora do spacerów, kiedy bieda przeminie! — mówi. Wtenczas już ja poczułam, że na wieki przywiązałam się do niego; wtenczas też, jednej takiej nocy, kiedy i sam Koniec na tę zarazę zachorował i Anulka przy nim, a my przy ich biednym synku, który potem umarł, siedzieli, on mnie wszystko powiedział. Kiedy biedy pokończyły się, my z wiedzą i przyzwoleniem Końców zaręczyli się z sobą, on mnie ot ten pierścioneczek na palec włożył... Boże mój Boże! czy ja spodziewałam się wtenczas, że taka nieszczęśliwa i taka od niego odgrodzona będę!
Okazywała Gabrysiowi mały pierścionek z perełką, który na palcu miała, a potem mówiła znowu:
— Raz to i ja troszkę chorowałam, nie długo, trzy dni tylko, ale gorączka była taka, że musiałam leżeć. To, czy uwierzy Gabryś? — że kiedy Anulka w drugiej izbie dziećmi zatrudniona, on, bywało, przez całe szare godziny u łóżka mego klęczy i w nogi mnie całuje...
Twarz na dłonie spuściła, załkała i nie spostrzegła, że człowiek z drugiej strony płotku przed nią stojący