Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Z błyszczących wyżyn waszych, czy spojrzeliście kiedykolwiek w dół, nizko, w głąb’ owych warstw społeczności, które ciemne, nędzne, z piękna odarte, pracują ciężko? Czyście widzieli, jakie cierpienia nurtują na tych dnach głębokich, jakie męki rozdzierają łono tej mętnej dla was fali żywych ludzi?
„Wyście myśleli zawsze, o piękni i piękne, że w tej grubej i szorstkiej warstwie sam kał tylko i bezrozum; pocóż więc w nią zaglądać? Tak zapewne; jeżeli nie chcecie zasępić rozpogodzonego zabawą lica, nie zbliżajcie się do ludu, pójdźcie raczej bawić się i pląsać przy blasku świateł jarzących, śród woni salonów. Ale jeżeli między wami są serca, miłujące, nie lśniący pozór, lecz grunt człowieczy; jeżeli są i umysły ciekawe zbadania bied społeczności: niech zajrzą w istnienie milionów, w istnienie mozolne, bezbarwne, rzadko pojęte dobrze przez szczęśliwszych, często spotwarzane, oplwane. Tam serca znajdą dramat żywy i cel ukochania, a umysły naukę i zachętę do dążenia ku postępowi, ku postępowi takiemu, który zbliży szczęście, nie jednostkom, nie kastom, lecz wielkiemu ogółowi.“
Rozumnych, humanitarnych myśli i szlachetnych uczuć, wyrażonych w tej przemowie, nie potrzebuje sie wypierać Orzeszkowa i dzisiaj, bo one były gwiazdą przewodnią całej jej działalności; do samej nawet formy ich wyrażenia pod względem czysto stylistycznym przyznać się może i obecnie; ale całą przemowę — i podobne do niej ustępy w dalszym ciągu opowiadania — ze względu na technikę powieściową, musi już uważać za przestarzałą, mocno bowiem psuje artystyczne złudzenie, że się odtwarza wypadki rzeczywiste i każe się im przemawiać samym za siebie.
Tym wstępem zawarunkowany został charakter dalszego opowiadania. Autorce chodzi o wydobycie jaknaj-