Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/387

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

porządny kawałek chleba. Choć z drugiej strony my ciebie tak kochamy, i dla nas to taka radość, a kiedy człowiek jest otoczony tymi, którzy go kochają, i robi to, co pan Bóg przykazał...
Niewiadomo, co więcej mówiła, bo głos jej zagłuszał szczebiot Bronki, która najprzód z wielkim krzykiem zarzuciła Australczykowi ręce na szyję, potem pocałowała go głośno w oba policzki, a potem łeb Czuwaja aktem przemocy do ręki jego przychylając, wołała:
— Dziękuj, Czuwaj, no, dziękujże panu... dziękuj, bom taka rada... no, Czuwaj, słyszysz? poliż-że pana w rękę...
Ale zaraz porzuciła Czuwaja i skoczyła ku Irenie, wchodzącej do pokoju:
— Iruś, wiesz? nowina! wielka nowina! Ale nie powiem jaka! zgadnij!
Irena powiodła wzrokiem po obecnych, zgadła i stała cicha z rękoma opadłemi na fartuch w szare kratki, wpatrzona w Romana, jakby olśniona.
On prędko podszedł do niej i, podając jej zamknięte koperty, rzekł głosem, który trochę zadrżał:
— Odeślij to na pocztę...