Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przy stole osoby przestały na chwilę rozmawiać, w ciszy, przerywanej tylko szelestem kartek, przewracanych przez Bronię, dało się słyszeć szybkie zbieganie ze schodów.
— Romek idzie! — zawołała Bronia.
Wszedł i, prędko przybliżywszy się do stołu, pocałował stryjenkę w rękę, stryja w ramię; Stefanowi i Domuntowi ręce uścisnął.
— Dzień dobry, dzień dobry! — wołała do niego Bronia z kąta pokoju.
— Dzień dobry, myszce — odpowiedział.
— I Czuwajowi także? — zagadnęła dziewczynka.
— Naturalnie, i Czuwajowi, ponieważ jest twoim faworytem.
Wydawał się wesołym, wcale nie znać było po nim nocy niespanej. W ręku trzymał kilka zamkniętych kopert rozmiarów różnych. Może był trochę podniecony, bo w oczach miał blask niezwykły; ale usta świeże uśmiechały się wesoło z pod wąsa, zakręconego trochę zuchwale. Usiadłszy zwrócił się do stryja.
— Mój stryju — rzekł — mam do ciebie wielką prośbę, a także do stryjenki i Stefana. Nie odmawiajcie mi, moi serdeczni, gościnności swojej w Darnówce, dopóki nie wyszukam tu sobie gdzie-