Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/376

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziarna pokorne, u stóp Wszechmocy i Wszechmiłości, dobywały się wyobrażenia i wyrazy, coraz znikające, ale ogromne. Nie mógł jeszcze zatrzymać ich w mózgu, ale powstawały, jak płomienie i, znikając, pozostawiały miejsca, sparzone przez ogień.
W ścisku ludzkim łowił wzrokiem szczegóły, jakby na powierzchni morza odbicia jego dna. Krople potu połyskiwały w bruzdach, przerzynających czoła ogorzałe; u warg ściśniętych i bladych wieszała się cierpliwość długa i pokorna; tu i owdzie z policzków zapadłych wyzierał głód. Pod filarkiem cienkim, u którego chorągiew zwinięta świeciła gwiazdami spłowiałemi, z gromadki twarzy młodych wiosna biła, jak z pęku lilji i piwonji; dalej, daleko, pod gzemsem chóru białe włosy świeciły tu i owdzie, jak płaty śniegu, pozłocone przez promień księżyca.
Zmienił kierunek spojrzenia i o kilkanaście kroków przed sobą zobaczył Bohdana Rosnowskiego, stojącego na przeciwległym skraju kobierca z ziaren. O krawędź ławki oparty, w paltocie, zwisającym na postaci trochę ciężkiej chociaż wychudzonej, Rosnowski miał na twarzy cerę żółtą i obojętny wyraz człowieka, znajdu-