Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kotku, takie odbijanie się uśmiechów dziecinnych na twarzach, wyglądających prawie dziko pod kudłami czupryn rozczochranych. Ja sobie takie uśmiechy porównywam zawsze, co tu robić, do promyków słońca, które odbijają się w chmurach. Oni to mają, co tu robić. Mają dzieciństwo i starość, te dwa bieguny życia, pomiędzy któremi różne promyki przebijają im różne chmury. Mają też, co tu robić, cmentarz. Patrz no, kotku, tam, hen... w piasku żółtym, pomiędzy sosenkami, ten lasek krzyżów. To ich cmentarz. Mają śmierć. Zupełnie tak, jak ludzie. Ale na tem, co tu robić, kończy się podobieństwo. O mnóstwie rzeczy ludzkich nie mów im nawet, bo nie zrozumieją. Są to antropomorfy, prymaty, zwierzęta, najpodobniejsze do ludzi. Antropomorfy zaś, jako antropomorfy, bardzo naturalnie, kotku, że siedzą w błocie. Ludzie starają się, zabiegają, żyją tam, gdzie im lepiej i tak, jak im lepiej, bo są, co tu robić, ludźmi, w dodatku wyższymi. Antropomorfy zaś wiecznie siedzą w błocie, na którem chyba jeden Bóg miłosierny zasieje czasem jaki taki kwiatek... co tu robić!
Wszystko to mówił tonem opowiadania prostego, obojętnie i monotonnie. Na Romana nie patrzył, ani na nic dokoła, oprócz końca laski,