Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet więcej niż zwykle. Częściej jeszcze niż zazwyczaj powtarzał swoje zabawne przysłowie, na synowca patrzał wzrokiem śmiejącym się i rozbłysłym. Roman zatrzymał się chwilę u bryczki.
— To w Zawrociu dzwonią? — zapytał.
— A, w Zawrociu, kotku, na nabożeństwo dzwonią. Ale ono jeszcze, co tu robić, nie zaraz się zacznie. Jeszcze, co tu robić, w porę zdążymy. No, chodź oglądać park i pałac! Klektałeś mi głowę tem oglądaniem, to chodźże teraz i oglądaj, co tu robić!
Roman zawahał się.
— Jakto? tak odrazu? nie prosząc o pozwolenie?
— Można, kotku! Cha, cha, cha, cha! Można! co tu robić! Już ja ci ręczę, że, co tu robić, bez prośby o pozwolenie... cha, cha, cha!
Śmiał się nie wiedzieć czego, ale serdecznie.
— Ot, popatrz najprzód, jaka alea pyszna i jakie sztachety! phi, phi! takiej alei i takich sztachet byle gdzie nie zobaczysz, co tu robić;
Sztachety istotnie wykwintne, kosztowne, ze słupami murowanemi, obejmowały na przestrzeni bardzo znacznej masę zieloności prawdziwie potężną. Za niemi, z nieprzejrzanej gęstwiny wirginij i akacyj, tworzącej niby wał obronny, do-