Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na, rozbawiona, z oczyma rozbłysłemi, Bronia, po ukończonym walcu, oba ramiona zarzuciła na szyję swego tancerza i, wyciskając na jego policzku pocałunek, prawie tak głośny, jak wystrzał małego pistoletu, oświadczyła:
— Dobry, kochany Romek. Dziękuję, że potańczył ze mną. Kocham Romka — choć jest australczykiem...
On, mocno ściskając jej obie łapki, odpowiedział:
— Moja ty złota myszko!
I czuł, że to dziecko było mu bardzo blizkiem i drogiem.
— A teraz, spać dzieci! — wyrzekł pan Romuald, wstając z krzesła.
Kiedy Roman podawał rękę Irenie z życzeniem dobrej nocy, rysy jej były zupełnie spokojne, ale w cieniach rzęs spuszczonych i w zarysie ust zamkniętych błądził wyraz smutku cichego, czy łzy, ukrywane pod powieką.
Późno już było; on chodził jeszcze w ogrodzie, pod szeregiem brzóz płaczących, ciągnącym się aż do bramki, która otwierała się na łąkę. O spaniu myśleć nie mógł. Mnóstwo pytań, mnóstwo niepokojów i niepewności miał w głowie i w sercu. Życie stawiało przed nim znak zapyta-