Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

man uczuł w piersi błyskawicę szczęścia, ale przelotną, bo Irena, z za pleców pani Pauliny spostrzegłszy chustkę u jej twarzy, w mgnieniu oka znalazła się przed nią na klęczkach.
— Wujenka płacze i pewno przezemnie, naturalnie, że przezemnie... ale cóż ja zrobię? Inaczej nie mogę... nie mogę.
Całowała ją w ręce i kolana, pani Paulina, obejmując ją, zaraz się rozpogodziła.
— Moje ty dziecko dobre... rób, jak chcesz... jak uważasz... bo choć ja mam doświadczenie i wiem, co to znaczy... ach, ach, ach, co dla kobiety znaczy wyjść dobrze za mąż, ale z drugiej strony... z drugiej strony ty masz sto razy więcej rozumu odemnie i wiesz, co robisz...
Tu, z impetem ogromnym, wpadła do pokoju Bronia.
— A co! — splaskując rękoma, zawołała — Iruś spać nie poszła! Ach, jakżeś ty mię oszukała, Iruś! Ja naprawdę, naprawdę myślałam, że ty już śpisz... Wzięła i zamknęła się na klucz w naszym pokoju. Stukam, stukam, nic! Myślę sobie: już śpi! Kiedy i mnie będzie pora, zastukam mocniej, to obudzi się i otworzy. Aż teraz przychodzę, patrzę: jej ani śladu i nawet