Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dością i dumą. Serce jej uderzyło mocno do zadania, którego wielkość więcej czuła, niż rozumiała.
Wkrótce potem nadszedł list od Marcelego z żądaniem, aby brat co prędzej do niego przybywał, z obietnicami pomocy, poparcia i szybkiego zmazania przeszłości; Kazimierz pojechał z tym listem do Darnówki. Niedaleko dworu zobaczył Stefana, idącego za pługiem. Słyszał był o tem jego własnoręcznem pracowaniu około roli, ale zobaczył je wtedy po raz pierwszy. U brzegu pola Stefan pług zatrzymał i, przeczytawszy list najstarszego z Domuntów, spokojnie zapytał:
— Pojedziesz?
Kazimierz zawrzał cały.
— Po wszystkiem, co przebyłem! Po tem, cośmy z sobą mówili! Jakże możesz pytać!
Stefan słuchał uważnie, potem rzekł:
— Chodź!
W bladem złocie słońca kwietniowego kilka pługów przesuwało się po czarnej ziemi, ryjąc w niej lemieszami bruzdy głębokie. Skowronki ogłuszająco śpiewały nad poblizkim łanem zielonej runi. Stefan wraz z Kazimierzem zbliżył się do jednego z pługów, który stanął w połowie zagona.