Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Marceli żyje tylko dla pieniędzy, a Bohdan więcej dla nauki, daleko więcej dla nauki, niż dla pieniędzy...
— Prawda, że jest w tem różnica gruba — zgodził się Roman i zaraz dodał:
— Muszę koniecznie zobaczyć się z Bohdanem.
— Ach, ach, ach! jaki miły, jaki rozumny! — zachwycała się pani Paulina. Tylko... tylko... wiesz? dziwna rzecz! dostał małego, maleńkiego, malenieczkiego bzika...
— Bzika? Bohdan? taka, o ile pamiętam, głowa tęga i pozytywna...
— Ach, ach, ach! doskonała głowa... to samo mówią Romuald i Stefek... ale dostał maleńkiego bzika...
— Ależ jakiego?...
— Na punkcie psa...
— Co stryjenka mówi...
— A tak, ma takiego psa... Swoja... Swój się nazywa... ale sam to zobaczysz, bo pewno lada dzień przyjedzie do Darnówki... teraz jeszcze skończę o sąsiadach...
Dość długo jeszcze mówiła o sąsiadach. Ten tam, tamten owdzie. Temu na szerokim świecie powodzi się doskonale, tamtemu tylko nieźle,