Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziomek i czereśni... w tej porze je mieć, to nie łatwo! Księżna powiedziała mi dziś, że nikt nie ma takich pięknych kwiatów, jak moje; szczególniej passi-flora wprawiła ją w zdumienie... Ale czuję się zmęczoną i wiesz co? teraz, gdy wszystko już minęło, udało się, dzięki Bogu, ucichło, znowu mi płakać chce się... Niema już mego biedaka! Mogę rozrywać się i bawić, jak mi się podoba, nie wskrzesi to go ani na chwilę! Biedny, kochany, dobry mój kakadu, nie wstanie no już nigdy, nie przemówi! Chodź, zobacz, popatrz trochę na tego nieboszczyczka mego!
Poprowadziła go do stojącej na marmurowym postumencie trumienki szklanej, w której, pod wieczkiem przezroczystem i w bronz oprawnem, na białych atłasach i koronkach leżała papużka nieżywa, z czerwonemi skrzydłami, z szarym czubem nad głową, z garbatym dziobem, żałośnie opadłym na pierś puszystą.
— Zabalsamowany — szepnęła baronowa. Kiedym wróciła, żył i był zdrów zupełnie; podskakiwał, podlatywał, gawędził ze mną nieustannie, jakby nie posiadał się z radości, że zobaczył mię po niewidzeniu długiem. I tak było najpewniej, bo był ogromnie, szalenie przywiązanym do mnie. Nazajutrz, nagle, nie wiedzieć od cze-