Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej do serca. A im więcej dni upływało, tem więcej w sercach obojga gromadziło się takich kamuszków, które kochanie to coraz częściej w udręczenie przemieniało.
Razu pewnego, pan Apolinary w obecności Ewki i bynajmniej nie przez złość, ale owszem z dobrego humoru i żartobliwie mówić zaczął:
— Naścia pewnie myśli, że kiedy człowiek umiera, to dusza z niego, jak wróbel z gumna, wylatuje i frrrr! do nieba leci, abo: babach! na dno piekielne! Czy nie tak Naścia myśli? Prawda, że tak?
Pytania te zadając, śmiał się i w spuszczone oczy jej spojrzeć próbował, ale ona, z nad roboty ich nie podnosząc, odpowiedziała:
— Ja nie wiem, czy dusza ludzka, gdy ciało opuszcza, do ptaka, abo do czego cale inszego jest podobna i nikt o tem wiedzieć nie może, bo nikt jej nie widział, ale to tylko wiem, że każdy człowiek duszę ma i każdy inszą...
Tu pan Apolinary zaśmiał się i zawołał:
— Złapałem Naścię za słowo! Jeżeli nikt duszy nie widział, to skądże wiadomo, że ona jest?
Zmieszała się dziewczyna i zarumieniona, milcząc, szyła. Nie była teologiem; trudno jej