Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

była jentryga, że nieboszczyk w sposób taki dobrem swem rozporządził. Syna swego z Nastką ożenić zamierzył i dla przyszłej synowej o wielką fortunę się wystarał. Piszczałkę zadławiłyby chyba te myśli, gdyby ich nakształt garnka z pomyjami na głowę Nawróciciela nie wylał. To też na poblizkiem polu krzyki niebawem słyszeć się dały, ale trwały krótko, bo z Nawrócicielem długich sporów nie można było zaprowadzać. Z początku zawsze cierpiał i do perswazyi się udawał, ale postrzegłszy, że ona nie pomaga, jak huknął swoim głosem niesłychanym, a ramieniem w powietrzu zamachnął, to żeby tam nie wiedzieć kto i z jakim językiem był, na ubocz schodzić musiał. Kark miał gruby człowiek ten, głos za lasy i góry sięgający, a siłę w pięści taką, że gdyby nią wołu w łeb grzmotnął, toby go pewno nieżywym na ziemię powalił. W jednem sumieniu jego tylko delikatność taka zasiadła, że najmniejszy grzech był mu tak wstrętliwy, jak niewiastom bywa podczas pająk lub glista.
A pan Apolinary z pod ulewy lżywych słów i nienawidzących spojrzeń Anastazyę uprowadziwszy, towarzyszył jej do samego domu, wciąż sobie od irytacyi czuprynę nad głową burząc. Nic do siebie nie mówili, ale dziewczyna, przez świeże powietrze i cichość na polu panującą do