Strona:PL Edward Nowakowski-Wspomnienie o duchowienstwie polskiem znajdujacem sie na wygnaniu w Syberyi w Tunce.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wieść do Wasiliczek nie doszła; tam zawsze mniemano, że Syrwid będzie rozstrzelanym, i jak poprzednio było zarządzone, właśnie w samychże Wasiliczkach; niezmierne téż z tego powodu było wzburzenie; włościanie przywiązani do swego proboszcza i inni okoliczni znający go, w liczbie przeszło 4000, zebrali się przy drodze z zamiarem, albo odbić ks. Syrwida, albo razem z nim w obronie jego życie swoje położyć. Zebrani przez kilka dni i nocy czuwali, i nie wpiérw po domach się rozeszli, aż z pewnością się przekonali, że wyrok śmierci na księdza Syrwida wydany, odmieniony został.
Tymczasem ks. Syrwid, skazany do kopalń, został okuty w kajdany (jak moskiewskie prawo nakazywało) i z ogoloną pół głową, w ubraniu zwyczajnego kryminalisty poszedł na Sybir. Kiedy przybył do Petersburga, zdarzyło się, że miejscowy jenerał-gubernator, książę Suworow, zechciał obejrzeć przechodzących przez stolicę na Sybir Polaków. Zaledwie wszedł, książę postrzegł natychmiast naszego staruszka, a ujęty nadzwyczaj miłym jego wyrazem twarzy, kazał w téjże chwili rozkuć go i nadal głowy nie golić. Poczciwy książę nie mógł przytém powstrzymać swego oburzenia, i kilka razy powtórzył: Jakie barbarzyństwo! jakie barbarzyństwo!“ (kakoje warwarstwo, kakoje warwarstwo.)
W katordze koledzy nie dopuścili księdza Syrwida do robót, wyjednali u władzy, że zamiast robót katorżnych, kazano mu być stróżem i zamiatać koszary więzienne. Od tego już nie pozwolił siebie zwolnić. Nieraz i ja, co to piszę, będąc razem z ks. Syrwidem w téjże saméj, co i on katordze, usiłowałem go wyręczyć, lecz nigdy nie mógłem od niego tego wyjednać