Strona:PL Edward Nowakowski-O cudownym obrazie Matki Bożej w kościele oo. karmelitów w Białyniczach.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obraz ten cudowny był jedyną ucieczką, jedynem utuleniem w boleści niedającej się słowami wyrazić.
Pierwszym ciosem, który dotknął kościół w Białyniczach, było zniesienie klasztoru w roku 1832, kiedy jednocześnie zamknięto 320 klasztorów w zabranym kraju. O jakże musiało być bolesne rozstanie się Karmelitów z tym obrazem świętym, który byli sobie wymodili Po wydaleniu Karmelitów naznaczono tam proboszcza. Był nim X. Kowalewski, człowiek słabego charakteru, nieumiejący poradzić sobie wobec nacisku rządu schyzmatyckiego. W przypisku dołączamy dokumenta, dotyczące się sprawy parafian Białynieckich, których gwałtem usiłowano zmusić do przejścia na schyzmę, a których nie miał odwagi bronić ani proboszcz Kowalewski, ani konsystorz mohylewski, ani sam arcybiskup Pawłowski, który jak zobaczą czytelnicy w przypiskach, gdy do niego ze skargą udawali się parafianie białyniccy, że ich rząd zmusza gwałtem do przejścia na schyzmę, że ksiądz proboszcz nie chce im udzielać Sakramentów, tak, że umierają ludzie bez św. Sakramentów — arcybiskup na nic innego nie mógł się zdobyć, tylko zapytuje ministra, jak ma sobie w tych ambarasach postąpić??! Opuszczeni przez wszystkich parafianie białyniccy, pozbawieni pomocy religijnej, bez Sakramentów aż do końca życia swego, wszyscy tak w wierze świętej wytrwali, pomimo największych prześladowań i udręczeń rządu i popów schyzmatyckich, — niebronieni przez swoich niedołężnych pasterzy.
VIII. W końcu dopiero, prawie cudem, Opatrzność święta zesłała do Białynicz na proboszcza jakby anioła X. Godlewskiego (obacz w przypiskach jego nekrolog), który był ostatnim proboszczem przed zabraniem kościoła na cerkiew i który swoją świętobliwością i gorliwością uświetnił ostatnie chwile tego kościoła. Chwała atoli Boska, uroczyste nabożeństwa, oddawana cześć Matce Bożej w Jej cudownym obrazie, wspaniały kościół, pobożność garnącego się tu ze wszystkich stron ludu, przejęła Moskali z podjudzenia piekielnego taką niepohamowaną złością, że znieść tego wszystkiego nie mogli. Jakoż pierwszym ich czynem było podpalenie kościoła: i ze wspaniałego kościoła pozostały tylko gruzy i zaledwo wysiłkiem prawie nadludzkim z objętego płomieniem kościoła, ks. Godlewski zdołał wynieść Najświętszy Sakrament i cudowny obraz. Radość była wielka, schyzma zbrodnicza tryumfowała spodziewając się, że ze zniszczeniem kościoła, ustana w tych stronach nabożeństwa katolickie. Ale cóż! właśnie to spalenie kościoła jeszcze większą