Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Więzień.
27. piątek.

Nie! Coś podobnego chyba się jeszcze nigdy nie zdarzyło!
Ojciec mój poszedł ze mną wczoraj z rana w stronę Moncalieri, żeby obejrzeć willę która była do wynajęcia na przyszłe lato — bo tego roku nie jedziemy już do Chieri — i okazało się, że klucze miał jeden z nauczycieli będący zarazem sekretarzem właściciela willi. Oprowadził nas po całym domu, a potem zaprosił do swego pokoju, gdzie nam podano wyborną limonadę. Na stole pomiędzy szklankami stał drewniany kałamarz, wysmukłego kształtu, bardzo szczególnie rzeźbiony. Widząc, że ojciec mój na ten kałamarz patrzy, nauczyciel tak się odezwał:
— To pamiątka. Ciekawą historię ma ten drewniany kałamarz.
I tak nam opowiadać zaczął:
Przed kilku laty, kiedy był nauczycielem w Turynie, chodził przez zimę dawać lekcje więźniom.
Lekcje odbywały się w kaplicy więziennej, która jest budynkiem zupełnie okrągłym; dookoła w nagich i wysokich ścianach ma kwadratowe okienka, zakratowane dwiema sztabami na krzyż, a każde z okienek wychodzi na maleńką celkę.
Więc nauczyciel wykładał swoją lekcję chodząc po tej kaplicy zimnej i mrocznej, a uczniowie jego stali wprost tych zamkniętych sztabami okienic, tak że nic widać nie było w pomroku, tylko twarze wynędzniałe, ponure, tylko brody roztargane, siwe, tylko oczy nieruchome zbójców i złoczyńców. Ale pomiędzy wszystkimi najuważniej słuchał tych lekcji jeden, oznaczony 78. numerem, który widocznie bardzo pragnął z nich skorzy-