niż pan sądzisz. Przeszukałem dziś wieczór jej mieszkanie i znalazłem ot to.
Wyszedł do przedpokoju i wrócił z pakietem w brunatnym papierze. Gdy go otworzył, zdrętwiał inspektor ze zdumienia.
Na stole leżała długa rękawica szoferska i również długi, szeroki nóż o talerzowatej gardzie.
— Jest to druga rękawica, stanowiąca parę ze znalezioną w gabinecie Froyanta. Nóż także zupełnie do tamtego podobny.
Parr obejrzał rękawicę.
— Tak. Jest z ręki prawej, a tamta z lewej. To jest rękawica, jakich używają motocykliści. Kto był jej właścicielem? Spróbuj pan psychometrji swojej.
— Już próbowałem, — odparł, — ale przeszła widocznie przez wielu ludzi, tak że nie widzę niczego wyraźnie. Ten przedmiot świadczy jednak dowodnie, że Talja tkwi powyżej uszu w tej sprawie.
Zawinął wszystko z powrotem w papier i rzekł:
— Służę panu tedy z całą gotowością wszystkiem co wiem.
— Radbym uzupełnić punkty nieznane mi! — potrząsnął głowę. — Ach, szkoda, że niema tu matki.
— Matki? — zdumiał się Yale.
— Babki raczej! — odparł spokojnie inspektor. — Poza panem i mną, powiedzmy... jest to jedyny zdolny detektyw stolicy.
Poraz pierwszy w życiu miał Derrick Yale powód sądzić, że albo Parr oszalał, albo posiada wybitny dowcip.
Był to czasokres ogólnego podniecenia. Wszyscy mówili o Czerwonym Kręgu, a jedna sensacja goniła drugą. Ale