Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Hm... — powiedział Parr. — Jakże wyglądał pokój, gdzie dokonano zamachu?
— Był to mały, ładny salonik z wnękiem przysłoniętym portjerą, gdzie stała otomana. Przypuszczam, że przed zamachem musiała się tam rozegrać mniej lub więcej drastyczna scena, gdyż Willings ma nieszczególną opinję. Padł tuż obok tej właśnie portjery.
Mr. Parr zamyślił się tak głęboko, że towarzysz jego sądził, że śpi. Ale nie spał, natomiast dumał nad dziwnym faktem, że każda nowa zbrodnia Czerwonego Kręgu okrywa sławą kolegę.
Potem rzekł nagle, bez związku niejako z bieżącą sprawą:
— Każdy, najlepszy nawet zbrodniarz, pada ofiarą małego błędu w obliczeniach.
Yale uśmiechnął się.
— Istotnie, w tym wypadku ów mały błąd polegał na tem, że Willings nie został zabity. Nie cieszy się wielkiem uznaniem i obeszłoby się bez niego w gabinecie. Ja jednak rad jestem, że te szatany go nie dostały.
— Nie mam wcale na myśli Willingsa! — odparł Parr, wstając powoli. — Mówię o drobnem kłamstwie, którego się dopuścił człowiek, zdolny do czegoś nierównie lepszego.
Wyrzekłszy te tajemnicze słowa, poszedł inspektor zanieść nowinę Jackowi Beardmore.
Szczególne to było, że usłyszawszy o aresztowaniu Talji, w pierwszym rzędzie pomyślał o Jacku właśnie. Był on doń bardziej, niż się zdawało, przywiązany i wiedział jak na nim zacięży nowy występek Talji.
Jack przeczytał to już w wieczornych pismach i był w stanie okropnej rozpaczy.
— Trzeba jej dać najlepszego w stolicy adwokata! — oświadczył stanowczo. — Nie wiem, czy mam być szczery