Jack Beardmore wrócił wściekły z żalu, sercem rozdartem. Talja była jego ideałem, a jednocześnie wiedział, że zdolną jest do rzeczy najgorszej. Chodząc po bibljotece czuł dobrze, iż jest skończonym głupcem i szaleńcem. Potem przesiedział z godzinę w fotelu i wstał znowu.
Z zamczystej kasy dobył plik dokumentów, rzucił je na stół. Zapieczętowana koperta z adresem ojca interesowała go najbardziej: Zapragnął, jak dziecko, otworzyć ją na złość Talji.
Czemuż tak się bała, by nie zobaczył zawartej tam fotografji? Czyż interesował ją Marl aż do tego stopnia? Wspomniał, że z nim to właśnie tuż przed zamordowaniem spędziła cały wieczór.
Zabrał papiery i zaniósł do sypialni, ale ogarnęło go takie znużenie, że stracił ochotę badania tajemniczej koperty i jął się rozbierać.
Sądził, że spać nie zdoła, ale mimo udręki, był młody i ulegając prawom młodości, zasnął natychmiast. Miał sny niemiłe. Widział Talję w szponach potwora o rysach inspektora, to znowu jawił mu się Marl i jakiś stwór będący w związku z ową „matką“ czy „babką“ Parra, której się bał poprostu.
Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/196
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
37.
Zobaczymy się... o ile będziesz pan żył.