z autem — to była rzecz niesłychana. On sam, Genter, drgnął, gdy samochód zatrzymał się koło chodnika, na którym stał, czekając, a do uszu jego doszedł głos Carla: „Wsiadaj!“
Minęli teraz wierzchołek porosłego chwastami pagórka. Pod sobą widział Genter zardzewiałe wózki żelazne, porzucane na kupę szyny kolejowe, a między tem wszystkiem głębokie, wypełnione wodą deszczową doły. Po drugiej stronie, na ostro zarysowanej linji skraju kamieniołomu, stała maleńka chatka drewniana, ku której Carlo skierował kroki.
— Denerwujące, co? — zapytał, a w głosie jego drżało jakby szyderstwo.
— Niebardzo, — odpowiedział Genter chłodno. — Żaby są pewnie w tej budzie?
Carlo roześmiał się cicho. — Żab niema, — rzekł. — Tylko sama Żaba. Wchodzi od strony kamieniołomu. Są tam schody pod chatką. Dobry pomysł, co? Chatka wisi tuż nad przepaścią, a schodów nie dojrzałbyś, nawet gdybyś się położył na brzuchu i przechylił jak najdalej. Próbowałem kiedyś. Nie złapią go nigdy, choćby nasłali miljony szpiegów!
— A jak otoczą cały kamieniołom? — zapytał Genter.
Carlo potrząsnął głową. — Nie sądzisz chyba, że on nie wie, kiedy będzie złapany. Żaba wie wszystko. — Spojrzał na rękę towarzysza. — To nie będzie bardzo bolało, — rzekł. — Warto to znieść. Zato nie będziesz nigdy bez pomocy, Harry. Kiedy wpadniesz do pułapki, wyciągnie cię najlepszy adwokat. Potrzeba nam takich chłopców jak ty — dość mamy drobnych łajdaków, którym się zdaje, że kiedy robią drobne rzeczy, już należą do nas. Ale ty będziesz miał grubą robotę, a kiedy masz co wielkiego do zrobienia, Żaba daje ci setki a setki funtów. Gdybyś zachorował,
Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/29
Wygląd
Ta strona została przepisana.