Przejdź do zawartości

Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I mnie się tak zdaje, — rzekł Bennett i powrócił do pokoju. Ale gdy nalepił etykietkę, znowu ogarnęły go wątpliwości. Nie pamiętał, z której strony stolika stał, kładąc na nim kasety. Potem wzruszył ramionami, zapakował kasetę z pstrągami i ruszył na pocztę.
— Niema jeszcze wiadomości od Ray’a? — zapytał Dick. Ella potrząsnęła głową. — Co ojciec pani sądzi o tem?
— Nie mówi o nim nigdy, a ja nie wspomniałam też przy mm o fakcie, że od ostatniego listu Ray’a minęło tyle czasu. A czy pan nic o nim nie słyszał? Wyobrażam sobie zawsze, że pan jest wszechwiedzący. Czy schwytał pan człowieka, który zabił mr. Maitlanda?
— Nie, — rzekł Dick. — Ale pragnąłbym rzeczywiście być wszechwiedzącym. — Przez cały ten czas myślę ciągle o jednem...
Ella spojrzała na mego, ale natychmiast spuściła powieki. Twarz jej pokryła się rumieńcem, a głos drżał, gdy zapytała:
— O czem pan myślał, kapitanie Gordon?
— O tobie, — rzekł Dick. — Tylko o tobie. Czy kochasz mnie tak jak ja ciebie, i czy zechcesz zostać moją żoną?
John Bennett długo czekał tego dnia na lunch. Wyszedł zobaczyć, gdzie jest córka, i spotkał Dicka, który w krótkich słowach opowiedział mu wszystko. Na twarzy starego Bennetta widniał ból. Dick położył mu dłoń na ramieniu i rzekł:
— Ella zaręczyła się ze mną i nie cofnie swego słowa, cokolwiekby się stało, czegokolwiekby się dowiedziała.
John Bennett z Horsham podniósł wzrok ku twarzy Dicka.
— Ale pan, czy pan nie cofnie swego przyrzeczenia, czegokolwiekby się pan dowiedział?
— Ja wiem, — rzekł Dick z prostotą.