Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby sam go wyciągnął. I stary z całą powagą wyciągnął bilet i zbliżył się do okna, aby go odczytać, jak gdyby nie wiedział z góry co znajdzie.
— Trójka!... Masz trzeci udział, słyszysz? Akt już sporządzony i pan Baillehache napewno nie zgodzi się nic w nim zmienić, bo co raz napisane, nie może być zmienione... Sypiasz u nas, zostawiam ci noc do namysłu... Skończone. Niema co o tem więcej gadać!
Kozioł, ukryty w cieniu, nie odpowiedział nic... Inni głośno potakiwali słowom ojca, a matka zdecydowała się wreszcie zapalić świecę, aby nakryć do stołu.
W tej samej chwili Jan, który przyszedł do swojego towarzysza, zauważył dwa splecione uściskiem cienie, wypatrujące z czarnej i pustej drogi co się dzieje u Fouanów. Z ołowianego nieba zaczęły się sypać płatki śniegu, lżejsze od puchu.
— O, panie Janie — szepnął łagodny głos — przestraszył nas pan!
Po głosie tym poznał Frankę, otuloną w dużą chustkę, z pod której wyzierała jej wydłużona twarz z grubemi mięsistemi wargami. Tuliła się do siostry swojej, Lizki, obejmując ją ramieniem wpół. Obie siostry ubóstwiały się wzajem, zawsze widywano je w ten sposób razem, uczepione, jedna u szyi drugiej. Lizka wyższa, przystojna pomimo zgrubiałych rysów i rozpoczynającego się ogólnego rozdęcia całej jej krągłej postaci, zachowała dobry humor wobec swojego nieszczęścia.
Przyszłyście na przeszpiegi? — zapytał wesoło.
— Ha! — odrzekła — ciekawi mnie co się tam dzieje... Byleby tylko Kozioł chciał zdecydować się... Franka pieszczotliwym gestem objęła wolnem ramieniem rozdęty brzuch siostry.
— Ładna z niego świnia!... Jak będzie miał ziemię, zechce może żenić się z bogatszą ode mnie...