Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/475

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starej kutwie pozbyć się ich i pozwolić im przenieść się do własnego domu. Musiała jednakże iść do Kozłów, aby zapytać, jak sobie wyobrażają ten podział. Ona sama, w imieniu Franusi, żądała domu, połowy uprawnego gruntu, połowy łąki, a, natomiast, odstępowała należną młodszej część winnicy, morgę, która, podług niej, odpowiadała mniej więcej wartości domu. Było to zresztą sprawiedliwe i rozsądne naogół i, gdyby udało się uskutecznić podział taki polubownie, uniknęłoby się wtrącania w tę rzecz sądów, zbierających zawsze najlepszą śmietankę z takich spraw. Kozioł, którego rozjuszyło zjawienie się Starszej, zwłaszcza, że zmuszony był okazywać jej szacunek ze względu na jej pieniądze, nie był w stanie wysłuchać relacji do końca. Wybiegł z domu, zatrzaskując za sobą gwałtownie drzwi, tak się obawiał że nie wytrzyma i że, zapominając o własnym interesie, rzuci się na starą z pięściami. Liza, pozostawszy sama, cała ponsowa z gniewu wykrzykiwać zaczęła, bełkocząc z duszącej ją irytacji.
— Co takiego? Domu jej się zachciewa tej rozpustnicy, tej dziewce nierządnej, co wyszła zamąż i nawet nie przyszła oznajmić mi o tem?!... Możecie jej powiedzieć ciotko, że po moim trupie tylko wejdzie do tego domu i w dniu, w którym dostanie go, nie będzie już mnie napewno na świecie.
Starsza zachowała niezmącony spokój.
— Dobrze, dobrze, moja kochana, nie masz co psuć sobie krwi... I ty chcesz mieć dom, i ty masz do tego prawo. Zobaczymy.
Przez trzy dni z rzędu odbywała wędrówkę od jednej siostry do drugiej, zanosząc im obelgi, jakiemi się wzajem obrzucały, doprowadzając je do takiego stanu rozjątrzenia, że obie omal się nie pochorowały. Niezmordowanie kładła przytem im obu w uszy, jak bardzo je kocha i jaką winne są jej wdzięczność, że zgodziła się wziąć na siebie taką pieską rolę.