Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/428

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak!.. To trzeba będzie czatować na niego!
Wozy zatrzymały się u podnóża wyniosłości przy drodze wzdłuż Aigry. Na każdej małej winnicy, pomiędzy rzędami tyczek pracowały kobiety, posuwając się, zgarbione we dwoje, z podniesionemi pośladkami, i obcinały zakrzywionym sierpem kiście, któremi napełniały koszyki. Mężczyźni mieli aż nadto do roboty z opróżnianiem ręcznych koszyków kobiecych do wielkich, plecionych z łoziny koszów, a potem z przesypywaniem zawartości tych ostatnich do otwartych beczek. Jak tylko wszystkie beczki, przywiezione na wozie, były napełnione, odjeżdżali, aby opróżnić je do kadzi, poczem powracali po nowy transport.
Rosa tak była obfita tego rana, że suknie kobiet odrazu przemokły. Na szczęście, dzień wypadł wspaniały i słońce rychło je osuszyło. Od trzech tygodni nie spadła ani jedna kropla deszczu; winogrona, co do których stracono już prawie nadzieję z powodu mokrego lata, dojrzały i nabrały odrazu słodyczy. Dlatego właśnie wspaniałe słońce, wyjątkowo ciepłe, jak na tak późną porę, szczególnie radowało wszystkich, pobudzając ich do wesołych żartów, kpin i okrzyków, a mężczyzn do sprośnych kawałów, z których dziewczęta śmiały się do rozpuku.
— O, ta Celina! — zwróciła się Flora do matki Bécu, wyprostowując plecy i spoglądając na żonę Macquerona, pracującą na sąsiedniej winnicy. — Taka była dumna ze swojej Berty, z jej delikatnej cery miastowej elegantki!.. Strasznie coś teraz zżółkła i wyschła ta jej pięknotka!..
— A, to tak zawsze — oświadczyła stara Bécu — jak się nie wydaje dziewczyny w porę zamąż. Źle robią, że nie chcą jej wydać za syna kołodzieja... Mówią nawet, że dziewczyna psuje sobie krew wstrętnemi swojemi praktykami.
Zabrała się znów do obcinania kiści, zgięta we dwoje, poczem dorzuciła, kołysząc się na biodrach: