Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/420

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Carpes, ten, pomalowany na żółto, dom z zielonemi, zawsze spuszczonemi, żaluzjami, dzieło całego swojego życia, obciągnięty dzisiaj czarnemi draperjami; kiedy przecisnął się przez małe, otwarte wrota i ścieżkę wejściową, zabarykadowane przez trumnę, otoczoną płonącemi świecami! Najbardziej wszakże wzruszyło go współczucie, okazane mu w jego bólu przez całą dzielnicę. Ceremonja odbyła się z należytą paradą. Kiedy wyniesiono trumnę z alei i kiedy ukazała się ona na chodniku, wszystkie sąsiadki pobożnie przeżegnały się. Orszak ruszył w niemem skupieniu do kościoła. Pięć pensjonarek zakładowych stało przed domem w ciemnych sukniach; wyglądały bardzo przyzwoicie, niczem damy, co podkreślano z naciskiem tego wieczora w całem Chartres. Z tej strony przynajmniej mógł się czuć pan Karol zupełnie zadowolonym. Rzetelną sprawiło mu to satysfakcję. Jakże, natomiast, cierpiał nazajutrz, kiedy wysondować mu przyszło zięcia, pana Hektora Vaucogne’a, i zwiedzić dokładnie cały dom! Zakład stracił już wielce na świetności; czuło się, po rozmaitego rodzaju brakach i wyraźnem rozprzężeniu, jakiego on sam w swoim czasie nie byłby nigdy tolerował, że nie dostaje mu energicznej ręki męskiej.
Stwierdził jednak z zadowoleniem, że godne zachowanie się pięciu kobiet przy wyprowadzeniu zwłok tak pochlebną wyrobiło im markę w mieście, iż zakład nie opróżniał się przez cały tydzień jego pobytu w Chartres. Opuszczając dom pod Nr. 19, nie ukrywał bynajmniej przed zięciem niepokoju, jaki go minował: Jedno tylko pozostaje Hektorowi do zrobienia: teraz, kiedy zabrakło biednej Estelli, której energiczna ręka umiała utrzymać wszystko w ładzie, musi zmienić się i poprawić z gruntu, wziąć się mocno do roboty, mieć oko baczne na wszystko, jeżeli nie chce zaprzepaścić majątku córki.
Na widok państwa Karolostwa zaprosił Kozioł