Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biony od czasu utracenia Franusi, na wieki już, jak mu się wydawało, stary pasterz dodał:
— Hoho! musi w tem tkwić jakaś spódnica... O, przeklęte dzierlatki!... Wartałoby poukręcać im łby wszystkim!...
Wielkolud Tron z niewinną miną dobrodusznego chłopaka roześmiał się.
— Oho, tak się mówi, jak się już samemu nie może...
— Ale?... to ja niby nie mam móc? Nie mam móc?... Cóż to, równałem się z tobą?... Mówię ci, chłopcze, jest jedna taka, z którą lepiej byłoby nie móc, bo to się napewno źle skończy!...
Na wyraźny ten przytyk do jego stosunku z Jakóbką oblał się Tron rumieńcem aż po same uszy. Pewnego rana przydybał ich Soulas w głębi śpichlerza, ukrytych pospołu za worami owsa. Z nienawiści do dawnego wycierucha, kuchennej pomywaczki, która źle traktowała byłych swoich towarzyszy, zdecydował się stary otworzyć nareszcie oczy gospodarzowi. Ten wszakże, od pierwszego jego zająknięcia, spojrzał na niego tak strasznym wzrokiem, że słowa uwięzły staremu w gardle. Postanowił też milczeć aż do dnia, w którym Jakóbka doprowadzi go do ostateczności, każąc mu wynosić się precz. Żyli w ten sposób stale na wojennej stopie: on w nieustannej obawie, żeby go nie wyrzucono na zbity łeb, jak stare, zniedołężniałe bydlę; ona, czekając na to tylko, aby umocnić swoje stanowisko tak bardzo, iżby mogła ważyć się zażądać tego od Hourdequina, któremu zależało na starym owczarzu. W całej Beaucji nie było pasterza, który lepiej potrafiłby wypasać swoje stado bez szkód i uszczerbków, ogałacając pole od skraju po skraj, nie pozostawiając na niem ani źdźbła trawki.
Stary, którego korciło do wywnętrzania się, jak korci często ludzi samotnych, mówił dalej:
— O, żeby to moje ladaco — żona nie przepiła wszystkiego, co zarobiłem, zanim wyciągnęła z pijań-