Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przez nią, nie pokazał się więcej u Kozłów. Czatował tylko na nią na zakręcie płotów, błagał, aby wymknęła się z domu i przyszła do niego wieczorem, gdzie będzie na nią czekał w takim a takim rowie. Odmawiała jednak, przestraszona, ukrywająca swoją oziębłość pod pozorami wielkiej przezorności. Później, jak mniej będzie potrzebna w domu. Pewnego wieczora, kiedy złapał ją, schodzącą do Macquerona po cukier, nie chciała pójść za nim na tyły kościoła i cały czas mówiła mu tylko o Łaciatej, o kościach jej, które zaczynają już trzeszczeć, o otworze, pokazującym się już w tyle, o wszystkich tych oznakach niewątpliwych, po których i on stwierdził, że nie może to już teraz potrwać długo.
I oto, w samą wigilję Ś-go Fjakra, Lizkę, po wieczerzy, schwyciły silne bóle w chwili, kiedy była w oborze razem z siostrą, aby przyjrzeć się krowie, która z rozstawionemi szeroko udami z powodu obrzmiałości brzucha, cierpiała także, cicho wciąż porykując.
— A co, nie mówiłam? — zawołała Lizka z pasją. — Ładnie się urządziłyśmy!
Zgięta we dwoje, podtrzymując oburącz wielki swój brzuch, gniotąc go brutalnie, jak gdyby chciała wywrzeć zemstę na dziecku, wymyślała mu, czemu nie chce dać jej świętego spokoju? czemu nie chce zaczekać jeszcze trochę? Miała uczucie, jakgdyby chmary much kłóły ją w brzuch, ból rozsadzał jej krzyż i schodził aż w kolana. Nie chciała położyć się do łóżka i wciąż kręciła się po izbie, powtarzając, że musi wstrzymać jeszcze dzieciaka.
Około dziesiątej, po ułożeniu spać małego Julisia, Kozioł, któremu uprzykrzyło się czekać nadaremnie, postanowił położyć się, pozostawiając Lizkę i Franusię w oborze, przy Łaciatej, której cierpienia wzmagały się z każdą chwilą. Obie siostry zaczęły się już niepokoić, poród nie posuwał się jakoś,