Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śpiew skowronka. Cały, idący za ciałem orszak strudzonych, uznojonych pracowników posuwał się w milczeniu z opuszczonemi głowami, z niemem poddaniem bezbronnego stada. Słychać było jedynie cichy szelest drabiny pod kołysaniem się ciała, niesionego po przez pola dojrzałej pszenicy.
Tego wieczora Hourdequin wypłacił należność żniwiarzom, którzy ukończyli umówioną robotę. Mężczyźni dostali po sto dwadzieścia, kobiety po sześćdziesiąt franków za całomiesięczną pracę.
Rok wypadł dobry: nie było zbyt wielu opadłych kłosów, o które tępi się sierp i ani jednej burzy przez cały czas sprzętu. To też radosne okrzyki towarzyszyły staroście, który, stojąc na czele swojej gromady, ofiarował spleciony misternie wieniec pszeniczny Jakóbce, traktowanej jako pani domu. Dożynkowa uroczystość tradycyjna odbyła się wśród wesołego nastroju. Uraczono żniwiarzy trzema olbrzymiemi pieczeniami baraniemi i potrawką z pięciu królików, i pito tak długo w noc, że wszyscy poszli spać pod dobrą datą. Jakóbka, pijana tak samo jak inni, omal nie dała się złapać przez Hourdequina w objęciach Trona. Jan, oszołomiony także oparami winnemi, poszedł wyciągnąć się na słomie swojego poddasza. Pomimo znużenia nie mógł jednak zasnąć; obraz Franusi powrócił, prześladując go ponownie. Dziwiło go to, a nawet gniewało: tak mało rozkoszy zaznał z dziewczyną po tylu nocach, podczas których trawiła go żądza wzięcia jej w posiadanie! Zdawało mu się na razie, że zniechęcił się do niej. Byłby przysiągł, że nie zaczepi jej już więcej. A tymczasem, zaledwie się położył, wrócił jej obraz, czuł, że pożąda jej w dalszym ciągu w szale zmysłowego pobudzenia. Stawało mu znów przed oczami ich zetknięcie się tam w polu, zetknięcie się, które nie dało mu pełnego zadowolenia, a którego najdrobniejsze szczegóły podniecały teraz jego wyobraźnię. W ja-