Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wymknęła się za ich plecami? — Zauważono też, że tańczyła wyłącznie z synem kołodzieja, z którym ojciec zakazał jej widywać się z racji zadawnionego sporu familijnego. Zaczęto żartować: Widać nie wystarcza już jej psucie sobie zdrowia samociąż.
Hjacynt od kilku chwil już, mimo że mocno podchmielony, zauważył paskudną głowę nauczyciela Lequeu, który, stojąc w drzwiach, łączących szynkownię z salą tańca, obserwował Bertę w objęciach tancerza. Nie wytrzymał i zaczepił go:
— Cóż to, panie Lequeu, nie tańczy pan ze swoją kochanką?
— Z jaką znów kochanką? — oburzył się nauczyciel, zielony z zalewającej go żółci.
— No, z tą z ładnemi, podsiniaczonemi ślepiami!... O tam, patrz pan!...
Lequeu, wściekły, że wykryto jego tajemnicę, odwrócił się i stał dalej nieporuszony, odgradzając się od reszty kompanji zwykłem, pogardliwem milczeniem człowieka wyższego, przezornie zamykającego się w samym sobie. Po nieudanym ataku na nauczyciela, zaczepił Hjacynt nadchodzącego w tej chwili Lengaigne’a. — Co? dobrze zjechał tego atramentowego kulfona? Zachciewa mu się bogatych dziewcząt! Jeszcze czego? Komu to? Chociaż, co on w niej widzi w Tej bez Tego? Tyle ma ona włosów, co na łbie... Podniecony, zapewniał o tym fakcie, jak gdyby stwierdził go na własne oczy. — Wszyscy o tem wiedzą od Cloyes do Chateaudun, chłopaki śmieją się, przedrwiwają. Ani włosika, na słowo! Wygolona jak podbródek księdza proboszcza...
Cała kompanja, zdumiona niezwykłym wybrykiem natury, wspięła się na palce, aby móc lepiej obserwować Bertę, której osoba budziła w nich jednak pewnego rodzaju obrzydzenie, ilekroć zbliżała się do nich w tańcu, biała wśród fruwających dokoła niej falban sukni.
— To nie jak twoja córka, stary łobuzie — do-