Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i część Franusiną, osiem morgów ziemi ornej, cztery morgi łąki i około dwóch i pół — winnicy. Zachowa je! Raczej wyrwą mu kawał własnego ciała! Nie odda zwłaszcza nigdy działki tuż przy drodze, obejmującej teraz bez mała trzy hektary. Ani jego brat, ani jego siostra nie mają podobnej! Mówił o tem z rozpromienionemi dumą policzkami.
Minął rok, pierwszy rok posiadania, który był dla Kozła jednym, nieprzerwanym ciągiem rozkoszy. Nigdy jeszcze, przez cały czas najmowania się do roboty u innych, nie orał ziemi i nie uprawiał jej z taką głębią przejęcia się. Była już teraz jego własnością; chciał przeniknąć ją, zapłodnić aż do najtajniejszych jej wnętrzy. Wieczorem wracał wyczerpany z sił; lemiesz jego pługa lśnił się jak srebro. W marcu zbronował zboża, w kwietniu — owsy, wkładając w to nieskończone starania, oddając się temu bezpodzielnie. Kiedy pola nie wymagały już pracy, przychodził oglądać je, jak zakochany, który musi patrzeć ciągle na przedmiot swojej miłości. Obchodził je dokoła, nachylał się, brał po swojemu przygarść tłustej ziemi, rozcierał ją z lubością na dłoni, przesypywał między palcami, szczęśliwy, jeśli czuł ją ani zbyt suchą, ani zbyt wilgotną, pachnącą kiełkującem ziarnem.
Beaucja roztaczała dokoła niego zieleń swoich niw, od listopada do lipca, od chwili ukazania się pierwszej zielonej runi aż do momentu żółcenia się długich łodyżek. Nie wychodząc z domu, chciał mieć obszary te wciąż przed oczami. Odbarykadował okno swojej kuchni, tylne, wychodzące na równinę; stawał przed niem, widział całą okolicę na dziesięć mil w promieniu, olbrzymią, bezbrzeżną, obnażoną pod kopułą nieba równinę rodzimej Beaucji, Nic nie przecinało jej jednostajności, nawet drzewo żadne, i tylko słupy telegraficzne biegły w dal, w nieskończoność, wyznaczając drogę z Chateaudun do Orlea-