Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A zresztą, kto dożyje, przekona się na własne oczy, do kogo należy przyszłość: do wielkiej czy do drobnej posiadłości?...
W tem miejscu przerwał sobie, wołając na cały głos:
— A kawa? Cóż u licha, dzisiaj ją podadzą, czy jutro? — poczem, zapalając fajkę, dokończył:
— O ile nie zmarnuje się odrazu jednej i drugiej, a zdaje się, że ku temu właśnie zmierzamy... Musi pan bowiem wiedzieć, panie deputowany, że rolnictwo ledwie zipie, że właściwie już jest obumarłe, o ile rząd w porę nie przyjdzie mu z pomocą. Wszystko je niweczy: podatki, konkurencja zagranicy, nieustanny wzrost cen robocizny, dopływ kapitałów ku zasilaniu wielkiego przemysłu i walorów finansowych... O! oczywiście, nie skąpią nam pięknych obietnic ani panowie prefekci, ani ministrowie, ani sam cesarz nawet. A potem, chwast zarasta pole obietnic i w rezultacie zostaje figa... Czy mam panu wyznać szczerą prawdę? Dzisiaj rolnik, który utrzymuje się jeszcze jako tako, zjada pieniądze swoje albo cudze. Ja osobiście mam jeszcze trochę grosza w rezerwie, więc jakoś to idzie. Ilu jednak znam takich, co pożyczają na sześć procent, gdy ziemia nie daje nawet trzech! Musi to przecież nieuchronnie skończyć się katastrofą. Chłop, pożyczający pieniądze, jest skazany na zagładę, musi zaprzepaścić wszystko, do ostatniej koszuli. W zeszłym tygodniu dopiero zajęto chałupę i grunt jednemu z moich sąsiadów. Ojciec, matka i czworo dzieci — wszystko to wyrzucone na bruk po zabraniu przez przedstawicieli prawa bydła, ziemi i domu... A przecież, od lat całych już przyrzekają nam otworzenie kredytów rolnych na umiarkowany procent. Tak! Czekaj tatku latka!... Zniechęca to najwytrwalszych nawet pracowników. Dochodzi do tego, że dobrze się poskrobią, zanim zdecydują się zrobić żonie dziecko. Dziękuję! jedna gęba więcej do nakarmienia, jeden