Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wo, śpieszmy się... przynaglił. Wtem, spostrzegłszy pasącą się krowę, dorzucił:
— Patrzaj! twoja krowa wlazła w szkodę. Gdyby ją tak przydybali!... Czekaj, szelmo jedna — krzyknął na zwierzę — dam ja ci...
— Dajcie jej spokój — zatrzymała go Franka. — Toć to nasze pole... Przewróciła mnie niecnota na naszym własnym gruncie!... Cały ten szmat aż do Rognes należy do naszej familji. To tutaj — to nasze, ojcowe, tamto o miedzą — stryjka Fouana, a zaraz za stryjkowem — ciotczyne...
Pokazując przy tych słowach odnośne familijne pola, sprowadzała równocześnie krowę na ścieżkę. I dopiero kiedy ją trzymała znów mocno na postronku, przypomniało jej się, że wypada podziękować młodemu chłopakowi.
— Ale, to wy przecie wybawiliście mnie! Dziękuję wam, bardzo wam dziękuję! — rzekła.
Ruszyli! oboje w drogę, idąc ścieżką wzdłuż doliny, zanim nie skręcili w głąb pól. Przebrzmiały już ostatnie dzwony na Anioł Pański i tylko kruki nie przestawały wciąż jeszcze krakać żałośnie. Idąc za krową, którą trzymali oboje na postronku, nie przemówili do siebie ani słowa, zwyczajem wieśniaków, zdolnych chodzić pospołu milami, zachowując nieprzerwane milczenie. Na prawo natknęły się oczy ich na siewnik mechaniczny, o którego koła otarli się prawie; powożący parobek pozdrowił ich na dzień dobry, na co oni odwzajemnili mu się, powiedziawszy mu „dobry dzień“! tym samym poważnym, uroczystym tonem. W głębi gościńca, na lewo od nich, sunął w dalszym ciągu sznur wozów i wózków, dążących do Cloyes, gdzie targ rozpoczynał się dopiero o pierwszej po południu... Karjolki, osadzone na dwóch wysokich kołach, podskakiwały, podobne zdaleka do skaczących owadów i tak maleńkie z tej odległości, że zaledwie rozróżnić można było białe punkciki kobiecych czepków.