Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku. Przyglądał jej się przez chwilę, jak, zgięta we dwoje, z podniesionemi wysoko pośladkami, obciągając zadzierającą się do góry i odsłaniającą grube nogi spódnicę, piersiami sparła się prawie o ziemię i w tej pozycji pełła, nie obawiając się, że krew, która zalewała gorącą łuną jej kark i szyję, może zalać jej mózg.
— Jak to dobrze, że taka w was jest moc, że taka jurna z was niewiasta.
Dumna z tej pochwały, uśmiechnęła się do niego życzliwie. I on uśmiechnął się także, podziwiając, że taka jest mocna i dzielna w robocie, niczem chłopak. Te krągłe, podniesione pośladki, napięte łydki, cała postać zdrowej kobiety, zgiętej we dwoje, pełzającej prawie na czworakach, okrytej potem, woniejącej jak zwierzę w porze ciekania się, nie budziła w nim żadnej żądzy nieczystej. Myślał poprostu, że z takiem ciałem, z takiemi ramionami i nogami odwalić można siłę roboty! Kobieta, tak zbudowana, dorówna w małżeństwie niebyle mężczyźnie.
Musiała znać dokonać się w nim ta asocjacja myśli, bo mimowoli podzielił się z nią nowiną, którą przyobiecał sobie zachować w tajemnicy.
— Widziałem onegdaj Kozła.
Lizka podniosła się powoli. Nie miała jednak czasu wypytać się go. Franusia, która poznała głos Jana i która szła właśnie od udoju, cała obryzgana mlekiem, z rękami obnażonemi po łokcie, uniosła się:
— Widziałeś go?... A!.. Świnia!...
Antypatja jej do Kozła wzrastała wciąż, nie mogła już słyszeć jego imienia, żeby nie burzyła się w niej cała wrodzona uczciwość. Jak gdyby pomścić chciała własną krzywdę.
— Naturalnie, że świnia — oświadczyła spokojnie Lizka. — Ale co to już teraz pomoże?
Oparła ręce na biodrach i zapytała poważnie:
— I cóż on wam takiego mówił?