Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potem, wstydząc się własnej niesprawiedliwości, bardziej jeszcze nią rozwścieczony, pospieszył obejrzyć stojące w czterech rogach zabudowań cztery szopy, w których przechowywano narzędzia rolnicze, i, w jednej z nich, ku wielkiemu swojemu zadowoleniu, dostrzegł złamany lemiesz u pługa. Świetna okazja dania wreszcie upustu piorunom gniewu! Co sobie wyobrażają te gałgany, nicponie, darmozjady, że trzyma się ich po to tylko, żeby im się podobało niszczyć jego dobytek?! Powytrąca im wszystkim z pensji, tak, wszystkim pięciu, żeby nie było zazdrości. Klnąc tak i piorunując na nich, śledził ich rozpłomienionemi oczami, czy nie dojrzy u którego oznak przestrachu, nagłej bladości czy dreszczu, którym łotr zdradziłby się wyraźnie. Żaden jednak nie poruszył się nawet. Nie było co robić tu dłużej. Pan Hourdequin machnął ręką gestem rozpaczy i poszedł dalej.
Kiedy wreszcie, rozejrzawszy się po całym obejściu, kończył obchód inspekcją owczarni, przyszło mu na myśl wybadać owczarza Soulasa. Sześćdziesięciopięcioletni starzec służył na folwarku już od pół wieku i nic nie zdołał przez cały ten czas zaoszczędzić, wyzuty ze wszystkiego przez żonę — pijaczkę i ladacznicę, którą nareszcie, ku wielkiej swojej uciesze, złożył do ziemi. Biedak w ciągłym żył strachu, aby go nie odprawiono z powodu podeszłego wieku. Może pan da mu na starość jakąś zapomogę? Ale czy to kto wie, czy nie zdarza się, że panowie umierają pierwsi? A zresztą czy, pozostawiając go na łaskawym chlebie, da mu na tytoń i na lekarstwo od podagry? Co gorsze, stary owczarz miał wroga w Jakóbce, której nienawidził też całą duszą wrogością starego, zazdrosnego sługi, oburzonego szybkiem zdobyciem przez tę przybłędę władzy w domu. Nie mógł znieść, że ośmielała się wydawać mu rozkazy, ona, ta sama, którą niedawno widział w łachmanach, wymiatającą gnój z obory. Gdyby od niej tylko zależało,