Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/680

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Powoli siły go opuszczały. Ta ostatnia przeszkoda, doprowadzała go do szału. Jakto? nawet teraz go odrzuca. Słyszał zdaleka dolatujące głosy trzech tysięcy służalców, pogrążających ręce w jego królewskiej fortunie. A ten głupi milion, który tam leży... wydawał mu się bolesnem szyderstwem... byłby go chętnie wyrzucił na ulicę!
— A więc jedź pani! — krzyknął wylewając potok łez. — Jedź do swego ukochanego. Wszak to jest przyczyną, prawda? Uprzedziłaś mię o tem, powinienem był pamiętać i nie dręczyć cię.
Przeraziła się tą gwałtowną rozpaczą: serce jej się rwało; wtedy — popędliwie jak dziecko, rzuciła mu się na szyję ze łkaniem i wyjąkała:
— O! panie Mouret, to pana... ja... kocham!
Ostatnia wrzawa doleciała z Bonheur des Dames: oddalone poklaski tłumu. Portret pani Hédouin uśmiechał się malowanemi usty. Mouret usiadł na biurku pośród miliona, którego już nie widział. Nie puszczał Dyonizy, z namiętnem uniesieniem przyciskał ją do piersi, mówiąc, że teraz może pojechać, spędzić cały miesiąc w Valognes, czem ludziom zamknie usta, a potem sam po nią przyjedzie i wróci u jego boku jak wszechwładna pani.

KONIEC.