Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/677

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

papiery i tylko co nie rozlał atramentu; złoto, srebro i miedź wysypały się z worków, rozdzierając je i utworzyły wielki stos dochodu brutto, tak jak wyszły z rąk klienteli, jeszcze ciepłe i żywe.
W chwili kiedy się kasyer oddalał, wzburzony obojętnością pryncypała, przybył Bourdoncle, wesoło wykrzykując:
— A cóż, mamy go nakoniec! schwytaliśmy tym razem milionik!
Lecz zaraz zauważył gorączkowy niepokój Moureta, zrozumiał go i umilkł. Radość błysnęła mu w oku. Po krótkiem milczeniu, rzekł:
— Zdecydowałeś się, prawda? pochwalam ci to.
Nagle Mouret stanął przed nim i piorunującym głosem, jakim się odzywał w chwilach najgwałtowniejszego rozdrażnienia, zawołał:
— Zanadtoś wesół... masz mnie za przepadłego, więc zęby już pokazujesz! Nie licz na to... ja się nie dam zjeść!
Zbity z tropu niespodzianą napaścią tego szatana, który wszystko odgadywał, Bourdoncle bąkał:
— Co znowu? żartujesz chyba? podejrzewasz mnie, — co cię tak uwielbiam!
— Nie kłam! — jeszcze gwałtowniej przerwał Mouret. — Słuchaj, głupi byliśmy z tym przesądem, że małżeństwo byłoby naszą zgubą. Alboż ono nie jest potrzebnem zdrowiem, siłą i porządkiem życia! Tak, mój kochany, poślubię ją, a was wszystkich za drzwi wypędzę, jeżeli się będziecie