Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/646

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dnice związujące kolana, spódnice z ogonami, których treny okrywały podłogę. Morze spódnic przybierające, w którem nogi tonęły. Majtki były z płótna i z piki, szerokie, białe majtki, w których tańczyłyby biodra męzkie. Nakoniec koszule mocno zapinane na guziki u szyi, dzienne odkrywające piersi i trzymające się tylko na lekkich naramiennikach: z prostego perkalu, z płótna irlandzkiego, z batystu, ostatnia obsłona biała, spływająca od szyi wzdłuż bioder. W sali wypraw ślubnych panowała niedyskrecya... przedstawiano tam kobietę, poczynając od mieszczki, ubierającej się w gładkie płótno, aż do bogatej damy, otulonej w koronki; była to alkowa otwarta, której ukryty przepych: fałdki Valenciennes i hafty, stanowiły coś w rodzaju wyuzdania zmysłowego, w miarę jak dochodziły do coraz kosztowniejszych wymysłów. Kobieta ubierała się tu na nowo... biała fala tej całej bielizny kryła się napowrót w drgającej tajemniczości spódnic. Koszula, która wychodzi sztywna z pod palcy szwaczki, majtki zimne i zachowujące składki, jakie w pudle przybrały, wszystek ten perkal i batyst martwy, rozrzucony na kontuarach, piętrzący się w stosach, miał nabrać życia od ciała ciepłego i pachnącego wonią miłości, ten biały obłok staje się nietykalnym, a najmniejsze jego poruszenie odkrywa różowe kolano, którego ukazanie się pośród białości, świat gubi. Była jeszcze jedna sala: wyprawek dla niemowląt, w której lubieżna