Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/643

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Powiadają, że nas opuszczasz... czy to podobna?
— Tak, tak! — odpowiedziała Dyoniza.
Małgorzata przysłuchiwała się rozmowie: odkąd dzień jej ślubu był naznaczony, z większem jeszcze obrzydzeniem obracała dokoła swą twarz koloru zsiadłego mleka. Zbliżyła się. mówiąc:
— Masz pani zupełną słuszność; przedewszystkiem poszanowanie siebie, nieprawdaż? Proszę przyjąć serdeczne życzenia szczęśliwej podróży.
Nadchodziły klientki... pani Aurelia poprosiła ją więc szorstko, żeby się zajęła sprzedażą. Potem, gdy Dyoniza brała paltot, ażeby go sama „zwrócić”, opierając się temu, zawołała pomocnicę. Był to nowy porządek, pomysłu Dyonizy, który Mouret wprowadził: dla ulżenia pracy sklepowym, dziewczęta były obowiązane nosić sprawunki.
— Proszę iść za panną — powiedziała „starsza”, oddając jej paltot.
Do Dyonizy zaś rzekła:
— Rozważ to pani... wszystkie jesteśmy zrozpaczone twoim odjazdem.
Jan i Pépé, którzy czekali uśmiechając się pośród fali kobiet, poszli w ślad za siostrą. Obecnie wypadło im pójść do oddziału wypraw ślubnych aby dokupić sześć koszul do półtuzina jaki Teresa nabyła poprzedniego dnia. Ale w kantorze bielizny, gdzie białe towary zalegały jak śnieg wszystkie półki, taki był ścisk, że było coraz