Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/641

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tym razem oddalił się i rozpoczął na nowo swój przegląd. Walka znów się rozpoczęła, bo ta naznaczona schadzka drażniła go teraz. Jakiemuż popędowi uległ, ujrzawszy ją z braćmi? To było szaleństwem; kiedy stracił siłę panowania nad swą wolą. Ale może się ograniczyć na pożegnalnem słowie. Bourdoncle, który się doń zbliżył, zdawał się spokojniejszym, nie przestając go jednak badać z pod oka.
Dyoniza powróciła do pani Bourdelais:
— A cóż, płaszczyk nada się?
— Bardzo dobry... ale dosyć na dzisiaj. Ta dziatwa, to nasza ruina.
Widząc, że się może oddalić, Dyoniza wysłuchała objaśnień Jana: potem oprowadzała go po oddziałach, gdzie z pewnością straciłby głowę. Najprzód załatwiła się z paltotem hawanna, który Teresa chciała zamienić na inny, z białego sukna, tej samej miary i tymże fasonem: potem wziąwszy paczkę, poszła z braćmi do konfekcyj. Oddział wystawił ubrania w bladych kolorach, żakiety i mantyle letnie, z lekkich jedwabnych i wełnianych tkanin fantazyjnych. Lecz sprzedaż kipiała gdzieindziej, tu zaś stosunkowo było mało klientek. Prawie wszystkie sklepowe były świeżo przyjęte. Klara od miesięca znikła — porwana, według jednych przez męża z klientek, według innych, oddana ulicznej rozpuście. Małgorzata zamierzała wrócić do Grenobli, dla objęcia małego sklepu i poślubienia kuzyna. Jedna tylko